Bóg jest Ojcem naszym.
I.
Bóg jest Ojcem moim. Nie ma na świecie tytułu wyższego nad tytuł ojca, który też nadaje bezwzględne i największe prawo do miłości. Jakimże jednak sposobem Bóg jest moim Ojcem? Jest nim w sposób Jemu wyłącznie właściwy. Jest Stworzycielem mojej duszy i ciała, cudownym sposobem połączył te dwa czynniki wlał życie w mój organizm, dał mi władzę i zdolności, uposażył mój umysł i serce we wszelkie możliwe przymioty i od pierwszej chwili istnienia utrzymywał mnie i utrzymuje; bez Jego szczególniejszej bowiem pomocy nie byłbym w stanie władz i zdolności moich używać.
Jest zatem Ojcem moim, nie w sposób przejściowy i jednorazowy lecz przez nieustanny wpływ na mój byt i egzystencję, który się każdej chwili mego życia odnawia. Jest Ojcem moim, ponieważ nieustannie o moich potrzebach, wygodach a nawet i przyjemnościach pamięta: tak dalece, że nawet te, których odważyłbym się wbrew Jego woli i przykazaniom używać, z Jego wyłącznie łaski i miłosierdzia pochodzą. Mógłby mi każdej chwili odebrać to wszystko, czem mnie udarował, jeżeli darów Jego nadużywam i posługuję się nimi nie dla Jego chwały, lecz dla dogodzenia miłości własnej.
W Jego ręku śmierć i życie moje; ma wszelką nade mną władzę i jednej chwili zgnieść i unicestwić mnie może; a jednak nie czyni tego, bo jest nadto miłościwy i dobry. Czemże są inni i najlepsi nawet ojcowie ziemscy w porównaniu z Bogiem? Jeżeli zatem prawo natury nakazuje dzieciom, jako nieodzowny i święty obowiązek, miłość ku rodzicom: o ileż bardziej obowiązuje mnie prawo miłowania, tak ze wszech miar dobrego Boga!
Dalej wiara uczy mnie, że Bóg nie tylko jako Stworzyciel, lecz zarazem w wyższy i doskonalszy sposób jest moim Ojcem. Jako Stworzyciel jest nim z porządku natury; ten drugi sposób jednak, jest czysto nadnaturalny. Co do pierwszego, rozum ludzki jakkolwiek słaby i ograniczony, pojmuje i zgadza się na podstawie wiary; drugi jednak jest tajemnicą wiary, niedocieczoną i ponad wszelkie ludzkie pojęcie. Bóg jest Ojcem moim ponieważ przybrał mnie za dziecko Swoje w Osobie jednorodzonego Syna Swego Jezusa Chrystusa. Pierwsza Osoba Trójcy Świętej ma charakter Ojca, ponieważ przed wiekami zrodziła Syna równego Jej we wszystkiem, tak co do istoty jak i natury. Mnie w ten sposób żadną miarą Bóg zrodzić nie mógł, ponieważ sprzeciwiałoby się to absulutnie tak Jego jak i mojej naturze; ale w miłości swej niezrównanej, wynalazł środek Jemu wyłącznie właściwy, za pomocą którego rodzaj ludzki ma prawo nazywać Go Ojcem swoim; otóż ten Ojciec przedwieczny połączył nierozdzielnie ludzką naturę z Boską Osobą Swego Syna, który nas odkupił, za braci Swoich przyjął, w dziedzictwo Boże wcielił i tem samem przysposobił za dzieci Boże.
Bóg zatem jest Ojcem moim przez nadnaturalną łaskę, tak, jak jest Nim w istocie rzeczy dla jednorodzonego Syna Swego Jezusa Chrystusa. Tą samą miłością, jaką umiłował ukochanego Syna Swego i mnie w Nim ukochał także; i o ile staram się naśladować przykłady, jakie nam Jezus Chrystus zostawił, o tyle ten Ojciec niebieski spogląda na mnie z upodobaniem i czyni mnie uczestnikiem tych wszystkich praw, które się Synowi Jego należą. To dziedzictwo nieba, to przysposobienie mnie za prawdziwe dziecko Boże, jest łaską i dobrodziejstwem tak niezmiernej wagi i tak zaszczytnymi obdarza mnie przywilejami, że aniołowie nawet mogliby mi tej chwały pozazdrościć, gdyby w ogóle byli zdolni uczuciu zazdrości podlegać.
Jakżeż powinienem zatem kochać i nieustannie wielbić Boga, że raczył tak zbliżyć się do mnie i w tak ścisłym stosunku prawdziwego Ojca połączyć się ze mną; jest to nadmiarem Jego niezrównanej dobroci i miłości ku mnie, których nawet pojąć, zrozumieć i ocenić nie jestem w stanie!
Miłość Syna Bożego ku Ojcu, po Wcieleniu przeniknęła Jego Duszę, w tym samym stopniu, w jakim Go przedtem przejmowała: ta miłość przez łaskę poświęcającą, tak samo i mojej udziela się duszy; a jak Jezus Chrystus podczas życia Swego na ziemi, każdej chwili, nieustanne dawał dowody, tak myślą, słowami, jak i uczynkami Swojej miłości ku Ojcu: tak i ja powinienem o ile słaba moja natura ludzka zdobyć się na to może, przy każdej sposobności przez częste akty objawiać moją miłość ku Bogu i starać się ją z dniem każdym pomnażać.
II.
Prawa, jakie nabyłem u Boga jako Jego dziecko przybrane, zwiększają i przymnażają jeszcze powodów, skłaniających mnie do ukochania Go nad miarę. Najpierw zaszczyt to niewypowiedziany, że przez to prawo staję się członkiem Boskiej Rodziny; jednorodzony Syn Boży jest w tej Rodzinie najstarszy, a ja staję się bratem, siostrą Jego, jak to Sam nieraz w naukach Swoich potwierdzał. Należę do Domu Bożego, i to nie w charakterze sługi, ale ukochanego dziecięcia. Nawet o aniołach nie możemy utrzymywać, ze są na równi z nami dziećmi Bożemi: bo jak słusznie święty Paweł naucza, Słowo wcielone nie przyjęło natury anielskiej, ale ludzką.
Mogę zatem wraz z Jezusem Chrystusem, Bogiem moim, ojczyznę niebieską za moją własność uważać i Bóg chce nawet abyśmy do niej ustawicznie wzdychali, a za Bogiem tęsknili, jako dzieci za ukochanym Ojcem. Pod tym względem Sam Pan nasz Jezus Chrystus, między Sobą a nami żadnej nie robi różnicy, i do uczniów Swoich temi odzywał się słowy: „Mój Bóg i wasz Bóg, mój Ojciec i wasz Ojciec”. A zatem uczucia, jakich doświadczał Bóg wcielony, Jezus Chrystus, gdy mówił: „Mój Boże i mój Ojcze! powinny w pewnej mierze i moje serce przejmować, gdy mam. szczęście te słowa powtarzać, a zarazem powinny też być podnietą do obudzenia we mnie coraz gorętszej miłości ku Bogu.
Następnie jako dziecko Boże, mam zarazem prawo do szczególniejszych względów opieki i troskliwości ojcowskiej. Każdy ojciec uważa dziecko swoje, jako część swoją własną; zajmuje się niem, jakby sobą samym; pieści je i na każdym kroku okazuje mu swe przywiązanie, podziela jego przyjemności i cierpienia; jednem słowem, żyje życiem swego dziecka i w jego szczęściu widzi własne szczęście.
Ode mnie samego zatem zależy, abym uważając się rzeczywiście za dziecko Boże, jako takie kochał Go i jak najwierniej Mu służył; odbierał nawzajem od Boga dowody tak tkliwego uczucia, na jakie nie potrafiłby się zdobyć żaden ojciec ziemski. Co więcej, jakkolwiek nieposłusznym, wyrodnym i niewdzięcznym dotąd byłem, a może i jestem jeszcze, jeżeli się zastanowię nad postępowaniem Boga względem mnie, muszę koniecznie przejąć się najgorętszem uczuciem wdzięczności i uwielbienia, dla tej niepojętej dobroci Bożej, która tak cierpliwie znosiła odstępstwa moje, a następnie żal i skruchę moją z taką słodyczą przyjęła. Ta tak piękna i rzewna opowieść o „Synu marnotrawnym”, którą nam Jezus Chrystus zostawił, jest zaledwie słabem i bladem odbiciem miłosierdzia naszego niebieskiego Ojca względem wszystkich grzeszników. Skoro zaś jest tak dobry i miłosierny wobec tych, którzy Go obrażają, jakżeż tkliwym być musi dla tych, którzy Mu są zawsze posłuszni i wierni! Co do mnie, to czy przez drogę pokuty wrócił mi łaskę Swoją, czy też przez niepojętą dobroć chronił mnie od cięższych upadków, czyż zdołam kiedykolwiek odpłacić Mu się należycie jak najgorętszem uczuciem wdzięczności i przywiązania za tę Jego nade mną ojcowską opiekę? On sam bowiem zobowiązał się do tego czuwania nademną, do tej wobec mnie troskliwości ojcowskiej i zaprzeczyć mi jej nie jest w stanie.
Na koniec, na podstawie godności dziecka Bożego, mam niezaprzeczone prawo do dziedzictwa nieba, i tego prawa nikt mnie pozbawić nie może, jeżeli sam przez złą wolę z pod niego się nie wyłamię. To prawo potwierdza nam nauka wiary, tak nieomylnie i niezachwianie, jak i tę prawdę, że Bóg jest Ojcem naszym; i jak tego tytułu nikt nam nie zaprzeczy, tak też i tego praw a nikt nam odebrać nie może, wyjąwszy, jak już wyżej powiedzieliśmy, własne nasze dobrowolne upadki i własną złą wolę, które same jedynie wydziedziczyć’ nas mogą.
Na czem że jednak polega to dziedzictwo do którego mam takie niezaprzeczone prawo? Jest to posiadanie Boga w całem słowa tego znaczeniu, o ile to jest możliwem dla ograniczonych zdolności mej duszy. Szczęście Samego Boga to szczęście, które On od wieków posiada, stanie się moim udziałem, własnością moją. Abym był zdolny to szczęście pojąć i zrozumieć, Bóg przemieni naturę moją, uszlachetni moje zdolności, pogrąży mnie w Sobie tak, że duch mój pięknością Jego olśniony, w Nim utonie i w Nim na wieki spoczywać będzie.
Dziedzictwo to, tem większą wartość dla mnie przedstawia, że mam wszelką pewność i bezpieczeństwo, iż go będę mógł używać trwale i wiecznie, że gdy raz wejdę w jego posiadanie, już mi nigdy więcej odebranem być nie może i nikt mi tego szczęścia i słodkiego spokoju przerwać ani zakłócić nie będzie w stanie. Niewdzięczność moja zatem jest nie do darowania, jeśli nie staram się całą gorącością mego uczucia ukochać i każdej chwili mego życia pamiętać i myśl moją podnosić do tego najlepszego Ojca, który dzieli się zemną tem wszystkiem, co ma i posiada, który czyni mnie uczestnikiem Swego własnego szczęścia i chwały.
III.
Charakter dziecka Bożego, który został mi udzielony w dniu Chrztu świętego, nigdy już, żadną miarą zatarty być nie może; jakiekolwiek są uczucia i postępowanie moje względem Boga On jest i zawsze niezmiennie pozostanie Ojcem moim. Charakter ten zatem wkłada na mnie konieczny i nieodzowny obowiązek kochania Boga, i on też będzie powodem mego potępienia, jeśli przykazaniu temu zadosyć nie uczynię.
Tytuł dziecięcia Bożego stanowić będzie największą radość moją w niebie. Tam to podziwiać będę z bliska i ze się tak wyrażę, w stosunku ściślejszym, wszystkie nieskończone doskonałości Boga; jako Ojciec najlepszy okaże mi On w całym blasku i potędze dobroć i miłosierdzie Swoje; olśniony tychże urokiem, w nieustannem zachwyceniu śpiewać będę hymn radości, ciesząc się i radując, że jestem dzieckiem tak ze wszech miar doskonałego Ojca, i przez mój ścisły z Nim stosunek, te niezrównane Boskie zalety staną się w pewnym stopniu i moją własnością, w skutek prawa dziedzictwa, do którego z dobroci Swojej przypuścić mnie raczył.
Jeżeli, uchowaj Boże, miałbym nieszczęście dostać się do piekła— i tam nawet zachowam jeszcze charakter dziecka Bożego, i on to właśnie byłby źródłem największych moich udręczeń, gorzkich wyrzutów za brak miłości dla tak dobrego Ojca i bezgranicznej rozpaczy, że już Go nigdy więcej kochać nie będę mógł!
O! gdyby mi danem było, w tem życiu jeszcze, odczuć całą piękność i dobroć Boga, w tym stopniu jak ją czują potępieni w piekle, ileż dokładałbym starań, aby Go nad wszystko uwielbić i ukochać!
Ich nieszczęście polega, na tem, że jakkolwiek czują nieprzeparty pociąg do kochania tej najwyższej Istoty, która ich przeznaczyła do wiecznego zbawienia, lecz potępieni z własnej winy, nie są już więcej zdolni do kochania i muszą Boga nienawidzieć; moją zaś zbrodnią i występkiem jest dobrowolne opieranie się tem u przykazaniu, które mi otwiera niebo. Potępieni, wbrew woli, z konieczności, muszą Boga Ojcem swoim uznawać, a zarazem tak ku Niemu, jak i ku sobie samym najzaciętszą pałają nienawiścią! Cóż za straszne i przerażające położenie, jakżeż nieszczęśliwą musi być dusza, którą szarpie podobna dwoistość uczuć przez wieczność całą!
Rozważanie nieszczęścia potępionych, jak i wiecznej szczęśliwości wybranych, jednakowe nasuwa mi postanowienia i myśli; to jest, że powinienem o ile to w mojej mocy, w tem życiu kochać i służyć wiernie Bogu i Ojcu mojemu: od tego bowiem zależy moje szczęście wieczne; jeżeli zaś zaniedbam to ćwiczenie, będę zmuszony po śmierci nienawidzieć Boga i skazany zostanę na wieczne potępienie.
Święta Katarzyna Genueńska przedstawiała sobie szatana, pod tem krótkiem, ale wiele znaczącem określeniem: „Ten który nie kocha, i nigdy kochać nie może!”—i myśl ta przejmowała ją zawsze przerażeniem i zgrozą. Jeśli to określenie nie obudza w sercach naszych wstrętu i trwogi, znakiem to jest, że miłość nasza ku Bogu jest bardzo słaba i wcale niepodobna do miłości tej wielkiej świętej.
Rozmyślania o miłości Bożej (9) – O ciągłej pamięci na obecność Bożą
Ks. Jean Nicolas Grou T. J. – Rozmyślania o miłości Bożej. Warszawa 1910.
- Bóg nienawidzi grzechu!
- Szaleństwem jest rozmyślać o apokalipsie zapominając o własnej duszy
- Wzrost liczby nowotworów o 10 000% po szczepionkach COVID-19! – naukowcy alarmują
- Niebo nie jest dla leniwych! O cnocie wytrwałości – Św. J. Pelczar
- Franciszek nazywa katolików wiernych Tradycji „poganami duchowymi”, a ksiądz terrorystami!
Pingback: Rozmyślania o miłości Bożej (11) – Bóg Ojciec dał nam co miał najdroższego, w osobie Swego Jednorodzonego Syna – Niewolnik Maryi