Rozmyślania o miłości Bożej (1): Wstęp
Rozmyślania o miłości Bożej (2): O miłości Boga do Siebie Samego
Bóg stworzył mnie w tym celu, abym Go kochał dla Niego Samego.
I.
„Przyczyna miłowania Boga w Nim Samym ma źródło swoje”—mówi święty Bernard: najpierw i przede szystkiem z powodu Jego niezrównanej słodyczy i dobroci, następnie i inne nieprzeliczone zalety dają Mu prawo do naszej bezwzględnej i całkowitej miłości. Że głównym powodem mego stworzenia był cel, abym Boga ukochał nade wszystko, to nie ulega żadnej wątpliwości. Wszystkie dzieła Boże są objawem Jego niepojętej dobroci i miłosierdzia. Naturalnie, iż w tych dziełach, stworzenie człowieka pierwsze ma miejsce, a wszystko inne do niego się odnosi. Bóg, Stwórca, który w zasadzie Sam sobie wszystko zawdzięcza, który wszystko cokolwiek stworzył i cokolwiek uczynił, musiał koniecznie dla Swojej własnej stworzyć chwały, ponieważ prócz Niego nic nie było i nic powstać nie mogło wbrew Jego woli Boskiej i wszechpotężnej; Bóg, Pan nieba i ziemi, nie mógł mieć innego celu w stwarzaniu, jak aby to stworzenie ukochało Go i uwielbiało wiecznie Jego nieskończoną dobroć.
Łatwa to zatem rzecz do pojęcia, że te niezliczone i nieoszacowane dobrodziejstwa, jakiemi Bóg nas udarował, a których koroną według Jego obietnicy, ma być wieczna szczęśliwość w Niebie, są aż nadto jasną pobudką, abyśmy Go kochali i uwielbiali całem sercem i duszą naszą. Jest to zupełnie naturalnym wynikiem, który też i wolą Boża na każdej prawie karcie Pisma Świętego wyraźnie potwierdza. Niewdzięczność nasza zatem byłaby niezmierna, gdybyśmy z tych darów Bożych skorzystać nie umieli, lub nie chcieli.
Lecz czy było to zamiarem Boga, abym Go kochał, jedynie dla Jego obietnic i dobrodziejstw, nie myśląc i nie zastanawiając się, czem On jest Sam w Sobie i o ile przez Swe niezrównane zalety zasługuje na moją miłość?… Rzecz oczywista, że tak być nie mogło; i że to sprzeciwia się w całem słowa tego znaczeniu, tak zamiarom Bożym, jak i warunkom Jego obietnic i dobrodziejstw .
Jeżeli Bóg kocha Sam Siebie, jedynie przez wzgląd na Swe nieporównane zalety, tem samem żąda i wymaga, abyśmy Go również wyłącznie dla Jego zalet kochali. Jakkolwiek nie sprzeciwia się temu wcale, aby Jego łaski, dary i niezliczone dobrodziejstwa, któremi nas nieustannie obsypuje, potęgowały naszą miłość ku Niemu: chce jednak aby źródłem tej naszej miłości, był On Sam jedynie, i o ile tylko nędza natury ludzkiej zdobyć się na to może, abyśmy nieustannie odrywali myśl naszą od wszystkich innych przyczyn i powodów, a szukali wyłącznie Samego Boga i w Nim tylko znajdowali nasze szczęście i upodobanie.
Kochając Boga tylko dla Jego łask i darów, a nie zwracając się nigdy całą potęgą uczucia do Niego samego, znaczyłoby to, że miłość naszą ku Bogu podporządkowujemy miłości własnej, kochamy Boga dla siebie, bo nam z Nim dobrze, a nie dlatego, że On Sam przez Siebie zasługuje na bezwzględne uwielbienie.
Zresztą, powtarzamy jeszcze raz: czy Bóg potrzebował stworzeń? Bynajmniej! Czy w tym celu dał im byt i życie, aby przede wszystkiem kochały siebie, a później Boga i to tylko ze względu na łaski i dobrodziejstwa, jakie od Niego otrzymały, lub spodziewają się otrzymać?…
Jest to rzecz absolutnie niemożliwa! Bóg w takim razie musiałby zejść na plan drugi, a On w uczuciu i w sercu naszem powinien i musi pierwsze zajmować miejsce. Stąd wynika, że nasze uczucie wdzięczności ku Bogu powinno przede wszystkiem i całą siłą zwracać się wyłącznie ku Samemu Dawcy wszelkich łask i dobrodziejstw. To samo rozumieć mamy i co do nagrody w przyszłem życiu, pominąwszy wszelkie dane nam obietnice: Bóg i wyłącznie Bóg tylko, powinien być jedynem naszem pragnieniem .
Na koniec główną przyczyną, dla której Bóg domaga się naszej miłości; jest, Jego niezrównana doskonałość; tak jak żąda, abyśmy byli świętymi, ponieważ On świętym jest; w tym to celu nie szczędzi nam łask, tak naturalnych jak nadnaturalnych, i gdy im wiernie odpowiemy, obiecał wieczną Swą szczęśliwość podzielić z nami. Łaski te i dobrodziejstwa niezliczone zsyła nam, abyśmy za pomocą tychże ukochali Go dla Niego Samego.
Największą nagrodę w niebie otrzymają ci, którzy Boga bezinteresowną ukochali miłością; a nagroda ta polegać będzie na czystszej i doskonalszej miłości, na bliższem zjednoczeniu się z Bogiem, stosownie do uczuć, jakie mieliśmy za życia naszego na ziemi.
II.
Bóg obdarzył mnie rozumem, i w jakimże to celu?. Czy dlatego tylko, aby znać stworzenia, i znać siebie samego?
Nie; rozum mój musi w znieść się wyżej i na podstawie znajomości stworzeń i samego siebie, dojść do poznania najwyższego dobra, Boga, — podziwiać jego doskonałości i w tem uwielbieniu, jako w ostatecznym swym końcu, znaleźć źródło swoje i swój spoczynek.
Wprawdzie ciasne granice mego rozumu, nie są w stanie objąć całej potęgi Boskiej istoty; Bóg jeden tylko pojąć i zrozumieć się może. Ale Bóg w miłosierdziu Swojem obdarzył władze mego rozumu nieustannem pragnieniem badania i szukania odwiecznej Prawdy, więc też w naturalnym rzeczy porządku, żadna doczesna prawda rozumu mojego zadowolnić i uszczęśliwić nie może.
Jakąkolwiek prawdę chcielibyśmy rozważać, czy to z dziedziny sztuk lub nauk, czy badać własną duszę lub inne istoty stworzone, zawsze cel tychże ostateczny oprzeć się musi na Bogu, w Nim swe źródło i koniec odnaleźć. Bez Boga i poza obrębem Boskiej wszechmocności, świat cały tak fizyczny jak moralny, grubą przed nami zakryty zasłoną; i jeśli w Bogu nie widzę pierwiastku i końca wszelkich rzeczy stworzonych, w takim razie absolutnie o niczem nie jestem w stanie stworzyć sobie prawdziwego pojęcia.
Stąd wynika, że Bóg umyślnie w ten sposób usposobił władze mego umysłu, aby je skierować do szukania i znalezienia najwyższego Dobra; że jest to nie tylko nieodzowną koniecznością i potrzebą mej duszy, ale że wszelkie badanie i szukanie pierwiastku prawdy, nie odnosząc jej do rzeczywistego źródła, to jest do Boga, odrywa nas i wyłamuje po prostu spod praw Boskich.
Jak wszelkie moje poznanie i wiedza wtedy tylko istotną mają wartość, jeśli mój umysł do Boga zwracają; tak też wszelkie moje uczucia wtedy tylko są w porządku, jeśli opierają się na Boskiej miłości; Bóg obdarzył mnie wolną wolą, dał mi zdolność rozpoznawania i ukochania tego, co piękne i dobre. Nic jednak na świecie samo przez się doskonale pięknem i niezmiennie dobrem być nie może.
Wszelkie, najwznioślejsze zalety istot stworzonych, od Boga, który jest źródłem wszelkiej doskonałości pochodzą; Bóg je podniósł z nicości i udarował według Swej woli, w pewnym stopniu pięknem i dobrem; nie w tym jednak celu, abym ja do nich przywiązywał uczucia moje, a tem samem ku ich korzyści zwracał to, co się wyłącznie Bogu należy.
Zalety stworzeń same przez się do mnie przemawiają: „Nie zatrzymuj przy nas serca twego, ale raczej zwróć je ku naszemu w spólnemu Bogu, który nas stworzył i udarował pięknością w tym celu, aby nasz widok rozbudził w duszy twojej ku Niemu, żywszy płomień miłości”.
Wola ludzka, sama z siebie słaba i ciemna, może się czasem zbłąkać bezwiednie i ulec wyobraźni i zmysłom. Lecz rozum jest od tego, aby ją oświecił i kierował jej uczuciami. Możemy zatem tę wolę naszą poddać rozumowi, który wspierany łaską Bożą powinien wszelkie naszego umysłu i serca władze, zwracać wyłącznie ku Bogu, abyśmy Go uwielbiali w Nim samym, jak i we wszystkich Jego stworzeniach.
Bóg obdarzył mnie wolną wolą. I w jakimże to celu? Czyż dlatego abym mógł sobą i stworzeniami, które mi powierzył, rozporządzać według mej woli i upodobania? Czyż chciał tym sposobem wyzwolić mnie spod Swej zwierzchności?..
Niepodobna, abym coś takiego istotnie przypuścić mógł. Zamiarem Bożym było, abym Go ukochał z własnej woli, bez przymusu; abym Mu oddał hołd winny i pierwszeństwo nad wszystkiem na świecie; aby tym sposobem miłość moja przyniosła Mu należną chwałę, zaś dla mnie w tem życiu stanowiła zasługę, a w przyszłem wieczną wysłużyła nagrodę.
Pierwszym celem Bożym była Jego chwała, a następnie moje uszczęśliwienie. Stosownie do tych Boskich zamiarów, powinienem najpierw ukochać Boga, dla Jego nieporównanych zalet i za te wszystkie łaski i dobrodziejstwa, których mi już udzielił i których się jeszcze od Niego spodziewam: a na drugim planie dopiero kłaść winienem własne szczęście, jako wynik i skutek tej mojej dla Boga miłości.
Obowiązkiem jest moim zwracać nieustannie pilną i baczną uwagę, aby nigdy w myśli mojej nie zboczyć z obranego porządku, abym własnego szczęścia nie przeniósł, lub też nie zrównoważył z Boską chwałą.
III.
Zastanówmy się chwilę nad pragnieniem naszego własnego szczęścia i uważmy, czy jest ono przeciwne naszej miłości ku Bogu?
Pragnę być szczęśliwym, z naturalnego popędu mego przywiązania do siebie samego; trzeba jednak to uczucie odróżnić od miłości własnej, zazwyczaj występnej i zgubnej. Skąd to pragnienie szczęścia powstało?.. Pochodzi ono z poznania i poczucia mojej własnej nędzy. Gdybym sam sobie mógł wystarczyć, nie pragnął bym innego szczęścia.
Dalej zastanówmy się, dokąd mnie to pragnienie prowadzi?
Pociąga mnie ono ku Bogu, ku Istocie wyższej ode mnie, doskonałej, nieskończonej, która jedna tylko jest w stanie odpowiedzieć moim pojęciom o wymarzonem szczęściu i Sobą zapełnić bezdenną otchłań mego spragnionego serca; ku Bogu, jako ku najwyższemu dobru i niezrównanemu pięknu.
Gdyby Bóg bowiem nie był Sam w Sobie najwyższym wyrazem wszelkiej doskonałości, to i dusza moja nie widziałaby w Nim, celu swego upragnionego szczęścia.
Stąd wynika, że zanim zapragnąłem połączyć się i dosięgnąć to odwieczne Dobro, musiałem koniecznie wpierw je poznać, ukochać i uwielbić, dla Jego nieporównanych zalet. To pragnienie, które On Sam we mnie rozbudził, Jego nawzajem ku mnie pociągać nie może, bo jak wyżej mówiliśmy, najzupełniej Sam sobie wystarcza; mnie tylko jako istotę niższą i podległą, pociąga ku Sobie, jako do ostatecznego mego końca i jedynego źródła wiecznego mego szczęścia.
To moje pragnienie jest najwyższym dowodem, że Bóg jest nieskończenie doskonały, a stąd mimo woli i bezwiednie prawie, muszę Go ukochać wpierw dla Jego niezrównanych zalet, jak dla moich własnych korzyści.
Częstokroć jednak złe popędy i miłość własna, odrywają nas od tej zasady i uczuciom naszym w tym względzie, wprost przeciwny nadają kierunek. Lecz jak już mówiliśmy, trzeba starać się rozróżnić miłość własną, od dobrze pojętego przywiązania do samych siebie.
Pragnienie i dążenie nieustanne do Boga, jako do źródła wszelkiej doskonałości i najwyższego szczęścia, jest objawem dobrze zrozumianej miłości, jaką mam dla siebie samego; dowodem jej jest także i to uczucie, gdy za wpływem łaski staram się ukochać Boga najpierw dla Niego Samego, a później dopiero, po rozwadze, jako ostateczny cel mego szczęścia i wszelkich moich pragnień; nie w tem znaczeniu, abym Boga podporządkowywał moim uczuciom, gdyż byłby w tem jasny dowód miłości własnej: ale, abym sam całą potęgą mej duszy dążył ku Niemu i w Nim widział jedyne szczęście moje. Tym sposobem miłość nasza ku Bogu, jest czysta, bezinteresowna i przewyższa wszelkie osobiste pobudki.
Przekroczenie praw Boskich i występna pobudka miłości własnej, polega na tem, że w pragnieniu szczęścia i posiadania Boga, siebie wyłącznie mamy na celu; że zaś każdy człowiek chce być szczęśliwym, a rozum i wiara uczą nas, iż bez Boga szczęście istnieć nie może; zatem w tej miłości naszej ku Bogu widzimy jedyny środek i sposób uzyskania tego szczęścia.
Tym sposobem, nieznacznie przewracamy cały rzeczy porządek: stawiamy miłość ku sobie na pierwszym planie, a miłość naszą ku Bogu w dodatku, jako nieodzowną konieczność.
Ponieważ kochamy siebie, więc rzecz naturalna, że pragniemy własnego szczęścia przede wszystkiem; a następnie dopiero szukamy Boga, jako środka do osiągnienia prawdziwego szczęścia. Wówczas miłość naszą ku Bogu równoważymy z miłością stworzeń, których także pragniemy o tyle, o ile nam są potrzebne, dla naszego osobistego dobra.
Ten zupełny przewrót i skrzywienie właściwego pojęcia miłości Bożej, które przedstawiliśmy w całem jego szkaradnem oświetleniu, w praktyce nie objawia się zazwyczaj w tak silnym stopniu, gdyż absolutnie nie mógłby się pogodzić nawet z miłością Bożą, którą Bóg w sercach istot stworzonych, łaską naturalną zawsze zaszczepia; ale tę przymieszkę miłości własnej w sposób niedostrzegalny i nieuchwytny prawie, spotyka się u wielu dusz pobożnych i Bogu oddanych, co bardzo psuje czystość naszej intencyi.
Rozmyślania o miłości Bożej (4)- Bóg jest miłością i źródłem wszelkiej miłości
O MIŁOŚCI DO PANA BOGA (Św. A.M. Liguori) – Przeczytaj zanim powiesz że Go kochasz!
Ks. Jean Nicolas Grou T. J. – Rozmyślania o miłości Bożej. Warszawa 1910.